piątek, 21 listopada 2014

CZY DIABEŁ MIESZA W TYM KOTLE


Czy diabeł miesza w tym kotle na ziemi ?
gdzie krew, nienawiść idą w jednej parze
i pluje ogniem co toczy cierpienie,
gdzie brat jest bratu nie owcą lecz wilkiem
że chyba już tylko nadludzkim wysiłkiem
zmienić to można, Boże, gdy rozkażesz.

Już ludziom całkiem pomieszało w głowach,
że zapomnieli o swym powołaniu,
ranią się wzajem w uczynkach i słowach,
budują na tym pałace zazdrości,
gdzie diabeł hula, bo nie ma miłości-
pomóż o Boże w tym naszym wołaniu.

Diabeł oślepił żądnych władzy ludzi,
gdzie cel uświęca środki w ich rządzeniu,
jeśli się w porę człowiek nie obudzi,
to pychą własną zadławi się łatwo,
a szatan cel swój osiągnie już gładko-
Boże, nie daj im zginąć w takim upodleniu.

Wyślij anioły niech ziemię zakryją,
zatrąbią rykiem w cztery strony świata,
podniosą ludzi, krew i hańbę zmyją,
by się diabelskie rządzenie skończyło
i na wiek wieków tak już zawsze było,
że brat miłością potraktuje brata.

SPOTKAŁ SIĘ ROK STARY Z ROCZKIEM


Spotkał się Rok stary z Roczkiem, kiedy nastał mrok
młody drobił małym kroczkiem, stary zrobił krok.
Stary Rok miał słaby wzrok, więc się minął z Roczkiem
mały Roczek nic nie mówiąc przeszedł cicho boczkiem.

Przywitały się Rok z Roczkiem, dały sobie pyska,
stary musiał się nachylić, mały spojrzał z niska.
I zobaczył, że tam w górze świecą dwa oczyska,
siwa broda jakby w chmurze, śmieją się zębiska.
Postać chmurna, gęba durna, ale swojska, bliska
scałowały się dwa Roki, z wysoka i z niska.

Wzięły Roki się pod boki, ruszyły do tańca
mały zgrzany popił soki, stary chlusnął grzańca .
Już staremu zaszumiało, śpiewał aż do rana,
mały nie mógł sięgnąć wyżej, objął za kolana.

Stary wzruszył się ogromnie i pochylił nisko
chciał mu podziękować skromnie, ale było ślisko.
Więc podwinął nogi w górę i już nie był duży
mały zrobił mu wymówkę, że grzaniec nie służy.

I upomniał młody dziada, że umiaru nie ma
bo gdy głowa już opada, to nieładnie śpiewa.
Stary już się nie poruszył, sprawił sobie drzemkę
spali tak wśród leśnej głuszy, zwinięci w ósemkę.

Dobrze, że ich nikt nie widzi, w tak nikczemnej chwili
stary pewnie by się wstydził, a młody zakwilił.


Rano wstali, otrzepali swoją odzież brudną
stary znów poprawił brodę, i westchnął" no trudno".
Na nos wsadził okulary, pochylił się nisko
słaby wzrok miał, bo był stary i małego ścisnął.
l pomylił, nie do wiary, rymnął w kartoflisko
bo przypomnę, że był stary, no i było ślisko.


Tak mijały się dwa Roki, gdy się spotkać chciały
bo nierówne mają kroki, ten duży i mały.
Stary Rok miał duży krok, więc minął małego
a ten za nim nie mógł zdążyć, krzyknął więc "Do Siego"!

Stary tylko się oglądnął, bo był już daleko
i powiedział na odchodne, żegnaj mój kolego"!

itd.itd.

W TĘ MROŹNĄ NOC


W tę mroźną noc, w tę dziwną noc
świąteczna gwiazdka mu świeci
na plecach niesie prezentów moc
Mikołaj, co idzie do dzieci.

Zdąża przez wsie, pole i las
trudu nie szczędzi nasz święty
spieszy do dzieci, by zdążyć na czas
i rozdać im prezenty.

Czerwony płaszcz i broda po pas
pilnie i mocno się spieszy
bo bardzo chce odwiedzić nas
i każde dziecko pocieszyć.

A dzieci śnią, więc nadszedł czas
czekają  na prezenty
nie może nigdy ominąć nas
kochany Mikołaj święty.

Dźwiga już tak od wielu lat
worek na plecach mu ciąży
ociera pot, przemierza świat
spieszy do dzieci, by zdążyć.

Niech każdy więc w ten piękny czas
tak jak Mikołaj postąpi
 miłość w sobie ma każdy z nas
prezentów dzieciom nie skąpi.

DO MIKOŁAJA


Gdy płaszczem grafitowym noc okryje ziemię,
śnieg puchową kołdrą otuli świat cały,
na srebrnej tarczy księżyca - bajkowy świat cieni,
świętego Mikołaja lśni orszak wspaniały.

Suną sanie w bezdennej ciszy, w reny  zaprzężony,
skrzy w karminowej szacie biała Mikołaja broda,
zgasły oczy domów, miast trudem zmęczone,
zapadła w sen zimowy już cała przyroda.

W nieskończonym kosmosie milion gwiazdek świeci,
byś miał jasną drogę w czas swojej wyprawy
dotarł nocą szczęśliwie do śpiących już dzieci,
by dać  wiele radości, czas świątecznej zabawy.

Wieziesz dzieciom prezenty po gwiaździstym niebie.
Teraz śpią i śnią im się dziecięce marzenia,
które swą drobną rączką spisały do ciebie,
 cierpliwie czekając na chwilę spełnienia.

Ty ich nie zawiedź mimo swego trudu,
przy każdym się zatrzymasz, Mikołaju święty,
w tę noc  dokonasz swoistego cudu,
rozdasz  dzieciom wyśnione prezenty.

Jeśli choć jedna łezka zatrzyma się w biegu,
uśmiech rozjaśni na dziecięcej buzi,
to warto Mikołaju byś szedł w białym śniegu
i dla tych coś ukochał w tę noc się potrudził.

Nikt cię w tę noc nie widział, lecz każdy spamięta,
twoją dobroć i miłość, której pragną dzieci,
bo to noc niezwyczajna, baśniowa i święta,
w której najmocniej gwiazda nadziei zaświeci.

Na tej trudnej ziemi, gdzie zmęczeni  ludzie,
i dzieci płaczą i cierpią zwierzęta,
Mikołaju, ty niesiesz w ich życiowym trudzie
czas pokoju, radości, miłości i święta.

Potem cicho odpłyniesz w tajemne przestworza,
rano dzieci z radością odkryją prezenty,
i z oddali, gdzie świeci już polarna zorza
usłyszysz- kochamy cię Mikołaju święty!

Kochają cię starzy, dzieci i zwierzęta,
dzięki tobie choć chwilę zatrzymał się czas;
więc będziemy o tobie na zawsze pamiętać,
a ty także nigdy nie zapomnij nas.

Za rok szykować się będziesz do  wyprawy,
znowu długo, cierpliwie będą czekać dzieci,
na ten czas radości, prezentów, zabawy
gdy znów im gwiazda  spełnienia zaświeci.

środa, 19 listopada 2014

NAWET NAJWIĘKSZY NĘDZASZ




Choć przyszło nie raz się sparzyć,
gdy nic nie było możliwym,
każdy ma prawo marzyć,
gdy marzysz, już jesteś szczęśliwym.

Choć siedzi na grzbiecie bieda,
po plecach klepie wrażliwych,
marzyć zawsze potrzeba,
gdy marzysz, już jesteś szczęśliwy.

Choć nieraz się ciężko odważyć,
to jednak wspinać się trzeba,
każdy ma prawo marzyć,
bo jest jak drabina do nieba.

W marzeniach wyrosło wielu,
gdy bardzo chcesz, się spełniają,
prowadzą, gdy dążysz do celu,
tor życia na inny zmieniają.

Wrzuć więc na luz i pognaj,
popatrz na świat promiennie,
śmiej się, o dobry los zagraj,
marzenia są bezcenne.

niedziela, 16 listopada 2014

POŻEGNANIE



Kiedy noc obezwładni mnie jak narkoza,
powieki zmęczone zasuną się na oczy,
siłą ogarnia mnie półsen, jak hipnoza
wtedy przedziwna historia się toczy.

W ulicy wąskiej i ciemnej, jak grafit,
gdzie ledwo oświetla ją jedna latarnia
i tylko złodziej-towarzysz się trafi,
przedziwny niepokój mnie nagle ogarnia.

Stoję na jej końcu, a z drugiego płynie,
jak z mgły się wyłania mała postać drobna,
raz się przybliża, to znów z oczu ginie,
kształtem do mej utraconej przyjaciółki podobna.

Oczy się jarzą jak latarka, co świeci i znika,
skrzą wybuchy iskier spod opadłych powiek,
wyciągam w ciemność rękę i już ją dotykam,
wiem, że to jest ona, droga mi jak człowiek.

Czuję dotyk ciała, jej kształty i ruchy,
myślę, czy to prawda, czy to jest złudzenie,
przecież śnię, a to czas, gdy przychodzą duchy
na spotkanie, które naszym staje się życzeniem.

Czuję jak powoli we mnie siłą wzbiera
fala szczęścia i łzy co zbiegają do oczu,
ona ufnie, jak dawniej się o mnie ociera,
biorę ją na ręce i wybucham w płaczu.

Tulimy się do siebie w krótkiej chwili szczęścia,
której mam świadomość w tej obecnej dobie
i tego, że już wkrótce przyjdzie czas odejścia,
że to ostateczne pożegnanie moje.

Zeskoczyła z rąk i objęć moich rozpieszczana,
cicho zamiauczała, jakby "żegnaj" rzekła
i znikała powoli w noc ciemną wchłaniana,
tylko w miejscu dotyku wciąż rana mnie piekła.

Bez słów, wszystko  metafizycznie się działo,
to był znak pożegnania /złudzeń już nie trzeba/
na zawsze, abym więcej na nią nie czekała.
...I odeszła do swojego kociego nieba.

Ale  wierzę, że kiedyś będzie to możliwe,
odwiedzę cię na pewno w twoim kocim niebie,
i znowu się spotkamy, będziemy szczęśliwe,
razem, nierozłączne, zawsze blisko siebie.

SPOTKANIE KLASOWE


Boże, jak ten czas przeleciał, ile  lat już mamy?
Przyszło nam westchnąć, gdy się po latach spotkamy
rozterka targa, bo niespodzianką będzie ta  chwila
czy się poznamy, gdy czas nasz  nieubłaganie mija?

Jeszcze  niedawno siedzieliśmy w ławach szkolnych
korzystaliśmy z beztroskich młodzieńczych chwil wolnych
przyszłość wydała się jasna, nikt nie myślał, co później się stanie
tylko  teraźniejszość,  w głowach szumiał wiatr i kochanie.

Wszystko było proste, chłonęliśmy wiedzę żmudną
zawiązywały  przyjaźnie, co miały  przetrwać czasy trudne
były  żarty, wtedy tak do naszego wieku pasujące
 przy ognisku spotkania, prywatki , rozmowy niekończące.

Nauczyciele, co egzekwowali naszą wiedzę różną
z cierpliwością  wtłaczali w chłonną głowę próżną
wychowawczyni , co matkowała  w kłopotach doraźnie
 wspierała, nasze smutki traktowała uważnie.

Wszystko  było, życie przeleciało , jak z bicza trzasnęło
rozstaliśmy, w różne weszliśmy drogi, w dal życie nas pchnęło
przeminęło z wiatrem,  przyszłość nas poniosła
budowaliśmy od nowa, dziatwa nam urosła.
 

Do dzisiaj, teraz duchem  jednak bardzo młodzi
spotkaliśmy się znów w  szkole, bo nam o to chodzi
aby znów zasiąść w tych  ławkach, spotkać się po latach
ze łzą w oku przywitać  i na nowo bratać.

Jak palcem po  klawiaturze fortepianu-muzyk
tak cofnąć czas na chwilę, by znów  się zanurzyć
zapomnieć , choć na chwilę o czasie obecnym
przedłużać  spotkanie w czas radosny, wieczny.

Będą  chwile radości , smutku też znajdzie się wiele
gdy będą puste miejsca, których  nie zajmą  przyjaciele
koledzy, gdy srebrną nitką czasu  odmienieni
wiemy, że czas nas goni, choć serc nie ostudzi, nie zmieni.

Cieszmy się więc tą chwilą, gdy jest nas jeszcze  wielu
druga  okazja nie powtórzy się, choć bardzo byśmy chcieli
znowu pójdziemy w dal życia, jak przedtem, różnymi drogami
tylko wspomnienie tych chwil na zawsze pozostanie z nami.

sobota, 15 listopada 2014

STOKROTKI


Gdy wspomnisz stokrotki, co patrzą na ciebie, radośnie,
to myślisz -o wiośnie
łatwiej się śmiejesz, bo wszystko naprawdę wydaje się proste,
na wiosnę.
Gdy dywan z wdziękiem się stroi w stokrotki, aż nadto bogato,
to wiesz, że to lato
nie martwisz się niczym, bo czujesz, że czas jeszcze na to,
gdy- lato.
A jeśli zabraknie i łąka z oddali niestety przykry chłód niesie,
myślisz- już jesień,
 zamiast wesołych, figlarnych stokrotek fioletem tchnie wrzesień,
to pewne, że- jesień.
A kiedy, niestety przed chłodem już nie uchroni nic potem,
wesołych stokrotek,
to echo poniesie do wszystkich na łące smętną garść plotek,
że- koniec stokrotek.
Zabraknie nadziei, skromnych stokrotek, bez pretensji i grzechu,
o jasnym uśmiechu
co trzymają nas wiosną w radosnej beztrosce, by żyć bez pośpiechu
w uśmiechu. 

Śpią, wszechobecny smutek ogarnia, niestety stokrotek już nie ma,
bo- zima
prawa natury i biegu czasu, człowiek na ziemi nie zmieni-
i nie zatrzyma.

środa, 12 listopada 2014

SEN ZŁOCISTY SEN


Sen, złocisty sen o najzieleńszych łąkach,
ulotność ducha do innyh sfer w kwiecistych pąkach.
Ostatni dech, westchnienia gest, co jeszcze z życiem łączy,
i lekkość ta i radość trwa, bo nigdy się nie kończy.

Sen, złocisty sen o najjaśniejszych blaskach,
słonecznych chwil co ciepłem swym, jak balsam duszę głaska.
Ostatni dech, westchnienia gest, co z ziemi się odrywa,
i lekkość ta i radość trwa, na zawsze już przyzywa.

wtorek, 11 listopada 2014

NASZA MIŁOŚĆ


Nasza miłość jest jak pani,
co już swoje lata ma,
już nie gani ani rani,
mało bierze, mało da.

Stara miłość nie rdzewieje,
coś z patyny w sobie ma,
srebrem zwie co posiwieje
i na harfie duszy gra.

Miłość nasza jest jak pociąg
lecz nie ekspress, to już jest,
gdy pod ręką jest korkociąg,
wznosi toast, ma swój gest.

Miłość nasza jest jak dama,
co o swe maniery dba,
żyła nieraz całkiem sama,
cieszy tym, co teraz ma.


Ciepły koc na zimną noc,
i herbaty szklankę poda,
z ziółek aromatu moc,
letnich malin do nich doda.

W starym piecu diabeł pali,
żaru nie rozpali już,
nikt się na nic już nie żali,
gdy zeschnięty bukiet róż.

Irlandio Irlandio


Irlandio, Irlandio, Wyspo Zielona 
niejedna już spadła z oczu łza słona
zabrałaś nam dzieci i wnuki kochane
gdy na emigrację zostały skazane.

Jak jesienne ptaki z wiatrem odleciały
musiały się rozstać, choć tego nie chciały
musiały pożegnać, to co ukochane
przez swą Ojczyznę zostały wydane.

Nie matką im była, bo serca nie miała
kiedy swe dzieci bez serca oddała
na pastwę losu skazała w nieznane
i porzuciła, jak dzieci niechciane

Jak ptaki w noc czarną po niebie się snują
tak dzieci nasze tam obco się czują
Zostały po nich już tylko łzy słone
i jedno pytanie, czy wrócą tu one?

Irlandio, Irlandio, ty Matką im teraz
bo przygarnęłaś, gdy płakały nieraz
chociaż się skarżą na swój los już rzadko
to przecież tęsknią za Ojczyzną- Matką

Irlandio, Irlandio Tyś je przytuliła
gdy je Ojczyzna własna porzuciła
Tyś nakarmiła i dała schronienie
u Ciebie znalazły przystań, ukojenie

Wyspo Zielona, Tyś wyspą nadziei
że kiedyś los dzieci niechcianych się zmieni
i wrócą do nas, jak ptaki wracają
kiedy ponownie gniazda zakładają.

Irlandio, z klifami, kapryśną pogodą
owcami i bydłem, zieloną zagrodą
z czystymi rzekami, górami bez lasów
opiekuj się nimi aż do lepszych czasów.

Może się w końcu Matka opamięta
i wtedy wrócą stęsknione pisklęta
lecz teraz jednak nie ma tej nadziei
dopóki Matka serca nie odmieni.

Na razie Matka w znieczulicy żyje,
dzieci swe traktuje, jak dzieci niczyje
i nie pożera ją wyrzut i troska
ani strach przed tym, że jest kara boska.

Bo kto nie jest Matką, lecz jak zła macocha
nie wie co to miłość i nie umie kochać
niech nie liczy na to, że w swojej starości
spodziewać się będzie od dzieci litości.

Może wrócą kiedyś dzieci już dorosłe,
znów założą gniazda, jak ptaki na wiosnę
będą wracać pamięcią do Matki kochanej
swojej Wyspy Nadziei-Ojczyzny przybranej.

niedziela, 9 listopada 2014

MOST DĘBNICKI


Most Dębnicki                                                                                         1965

Kiedy wieczorem stoję na moście
niebo się jarzy lampami gwiazd
do domów idą spóźnieni goście
w tym najpiękniejszym ze wszystkich miast.

Tramwaj już cicho po mieście sunie
okna zamknęły zmęczone powieki
a Wisła wdzięcznie, jak tylko umie
szumem swym dawne nawraca wieki.

A płynie wolno, przybrana w diamenty
prochu gwiezdnego co wciąż leci z nieba
stoję i patrzę, bo jestem zaklęty
tak jak zaklęte są ławki i drzewa.

Wawel na wzgórzu ożywa wśród ciszy
postacie dziwne gdzieś przemykają
już ucho moje szczęk zbroi słyszy
i głowy męskie co pieśń śpiewają.

Tramwaj krakowski do jasnych gwiazd jedzie
nad śpiącym miastem wydzwania przystanki
a w Sukiennicach gołębie śpią w rzędzie
śnią o rycerzach, co stawali w szranki.

Wtem zegar ratusza ogłasza wszem wobec
że dzień nadchodzi w złocistych promieniach
łapię się na tym, że jak mały chłopiec
noc całą na moście tonąłem w marzeniach......

piątek, 7 listopada 2014

Żołnierze Wyklęci


Był taki czas Apokalipsy Ojczyzny,
krwi przelanej i śmierci.
bronić honorem każdego mężczyzny!
-Cześć Wam Żołnierze Wyklęci!

Gdy szalał wróg, oni o to nie dbali,
do walki stanęli, przejęci,
nieliczni tylko świadkowie zostali,
składamy- Cześć Waszej pamięci!

Bój był nierówny, do końca odważni
spadali na wroga milczący,
bohaterami  zostali, ważni
-Żołnierze Polski Walczącej!

Kąsali wroga cicho, tajemnie.
Po wojnie spod prawa wyjęci,
ginęli bohaterowie Polski podziemnej.
-Cześć Wam Żołnierze Wyklęci!

Dla swej Ojczyzny i matki rodzonej,
nie bali się życia poświęcić!
Miejsca, gdzie przeszli krwią uświęcone.
-Cześć Wam Żołnierze Wyklęci!

Wszędzie szeroko czerwone maki,
same po łąkach się sieją,
krwią waszą znaczą przetarte szlaki,
gdy ginęliście z nadzieją.

Nieznane są groby, kto ich poświęci?
Odświeżą pamięć potomni!
Dziś głośno mówimy, cześć Waszej pamięci!
-polscy Żołnierze Niezłomni!

Wielu w nieznanym miejscu spoczywa,
z warty odeszli w przeszłości,
do dziś historia zbrodnie odkrywa
dziejów niesprawiedliwości.

Zaprzepaszczone zostały te lata,
gdy otępiano nam słuch.
Przywróćmy pamięć, gdy w nas kołata
patriotyczny duch.

Historia się o Was głośno upomni,
o Waszą tożsamość, udręki,
uniwersalne wartości przypomni:
-Polacy składają Wam dzięki!

Za wolność naszą, niech pokolenia
hołd swą pamięcią oddadzą,
za czas honoru i poświęcenia,
czerwone róże posadzą.

środa, 5 listopada 2014

Żegnaj przyjaciółko droga Nessie


Zimno...czarna, surowa ziemia kryje twoje drobne ciało,
grudy, jak pięści twarde, puch zimowy przykrywa na biało,
otula cię delikatnie jak obłok w twoim śnie, malutka,
tylko cisza, martwa cisza ciągle gra na smutku nutkach.

Pustka...żaden ptak ci teraz przyjaciółko nie zaśpiewa,
nie pokołyszą cię już do snu jabłoni stare drzewa.
opuściłaś nas, zostałaś tam sama, nawet domek smutny
i gwar na drewnianym ganku zamilkł w ten czas trudny,

Wszystko stanęło, zastygło, zatrzymało jak w kadrze,
jak mam cię przywołać teraz, spojrzeć ci w oczy, jakże?!
gdy mój głos mnie wciąż dławi, jak w studni zatraca w milczeniu.
nawet wiatr lodowaty zamarł w gałęziach i czeka w skupieniu.

A ja wciąż uparcie wspomnieniem biegnę w   czas miniony ,
kiedy na krok  nie odstępowałaś, piękny już stracony
mową swego ciała i oczu wyrażałaś więcej niż niejedne słowa,
byłaś przy nas na złe i dobre, zawsze nas bronić gotowa.


Zieleń kipiała fontanną kwiatów, patrzyłam z drewnianego ganku,
gdy przed upałem przychodziłam z tobą o wczesnym poranku,
jeszcze chłód jak balsam wylewał się z domku drzwi otwartych,
liście winorośli splątanej gęsto strzegły w szyku zwartym.


Lubiłam ten czas pożyczony od Boga i życzliwych mi ludzi,
patrzyłam z cienia na oblaną słońcem scenę, co się teraz budzi,
ożywa, tętni muzyką pracowitych pszczół, tańcem swawolnych motyli
i ciebie widzę u moich nóg leżącą w tej radosnej chwili.

Na ganku ,rozkładałam pastele i papier na dębowym stole,
ty zaś czujna na mój ruch, gotowa spełnić każdą moją wolę,
wpatrywałaś się we mnie jakbyś chciała czytać z mojej twarzy,
oczy twe mówiły -nie bój się, opiekuję się tobą, jestem tu na straży.


I dawałaś czujności swej dowodów wiele w czasie mej bytności
dla komfortu mej pracy przeganiałaś nieproszonych gości,
ale tych co znałaś dobrze, nad życie bezgranicznie kochałaś
i radośnie, głośnym piskiem, skokami, całą sobą witałaś.

Wtedy był gwar mieszany, wesoły i pełno z tobą nas było,
głosy dzieci piskliwe i powietrze życiem  radosnym tętniło,
ty wśród nas ze swoim bezwarunkowym przywiązaniem,
pieczętowałaś gwarantowane ludziom psie  wierne oddanie.

Byłaś wierną, jak mówią w przenośni i dosłownie do grobowej deski,
tyle lat barwnie wypełniałaś nasz skomplikowany żywot ziemski,
w chwilach smutnych pocieszałaś, jak nieliczni czynią przyjaciele,
towarzyszko drogi, wspólnie przeszłyśmy życia trudów wiele.

Skończyła się już podróż twego życia, dobiegła do końca,
nie odetchniesz powietrzem, nie poczujesz jak my ciepło słońca,
zaskoczyłaś nas swym odejściem, bez pożegnania, zostawiłaś smutnych,
brakuje nam ciebie, teraz nic nie wypełni pustki w ten czas trudny.

Żegnaj, przyjaciółko droga, naszej ziemskiej doli i niedoli,
odeszłaś milcząco, na naszych rękach lecz wbrew naszej woli,
cóż my, ziemskie istoty, niestety mamy tu do powiedzenia?
jedynym pocieszeniem dla nas jest to, że powiemy ci "do zobaczenia".

poniedziałek, 3 listopada 2014

Maj, pachnący Maj



Maj, pachnący maj
jesteś ze wszystkich miesiącem " naj"
z twym przyjściem prawdziwie się wszystko zaczyna
o słodkiej miłości już marzy dziewczyna-
Zmysłów raj!

Maj, pachnący maj
eksplozją kwiecistych zapachów graj
od ciebie prawdziwie się wszystko zaczyna
malujesz paletą barw jasnych. Jedynie-
miłości daj!

Maj, pachnący maj
stokrotek, konwalii, jaśminów gaj
i bzy, którymi nocami zamroczysz
chłopca, gdy go dziewczyna wdziękiem zauroczy-
Wiecznie trwaj!