niedziela, 16 listopada 2014

POŻEGNANIE



Kiedy noc obezwładni mnie jak narkoza,
powieki zmęczone zasuną się na oczy,
siłą ogarnia mnie półsen, jak hipnoza
wtedy przedziwna historia się toczy.

W ulicy wąskiej i ciemnej, jak grafit,
gdzie ledwo oświetla ją jedna latarnia
i tylko złodziej-towarzysz się trafi,
przedziwny niepokój mnie nagle ogarnia.

Stoję na jej końcu, a z drugiego płynie,
jak z mgły się wyłania mała postać drobna,
raz się przybliża, to znów z oczu ginie,
kształtem do mej utraconej przyjaciółki podobna.

Oczy się jarzą jak latarka, co świeci i znika,
skrzą wybuchy iskier spod opadłych powiek,
wyciągam w ciemność rękę i już ją dotykam,
wiem, że to jest ona, droga mi jak człowiek.

Czuję dotyk ciała, jej kształty i ruchy,
myślę, czy to prawda, czy to jest złudzenie,
przecież śnię, a to czas, gdy przychodzą duchy
na spotkanie, które naszym staje się życzeniem.

Czuję jak powoli we mnie siłą wzbiera
fala szczęścia i łzy co zbiegają do oczu,
ona ufnie, jak dawniej się o mnie ociera,
biorę ją na ręce i wybucham w płaczu.

Tulimy się do siebie w krótkiej chwili szczęścia,
której mam świadomość w tej obecnej dobie
i tego, że już wkrótce przyjdzie czas odejścia,
że to ostateczne pożegnanie moje.

Zeskoczyła z rąk i objęć moich rozpieszczana,
cicho zamiauczała, jakby "żegnaj" rzekła
i znikała powoli w noc ciemną wchłaniana,
tylko w miejscu dotyku wciąż rana mnie piekła.

Bez słów, wszystko  metafizycznie się działo,
to był znak pożegnania /złudzeń już nie trzeba/
na zawsze, abym więcej na nią nie czekała.
...I odeszła do swojego kociego nieba.

Ale  wierzę, że kiedyś będzie to możliwe,
odwiedzę cię na pewno w twoim kocim niebie,
i znowu się spotkamy, będziemy szczęśliwe,
razem, nierozłączne, zawsze blisko siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz