Znużona upałem w letnie popołudnie,
na ganku, płodną winoroślą zacienionym,
leniwie odpłynęłam w niebyt, jak w bezdenną studnię
w czas lat dziecinnych, w czas lat już minionych.
Przeniosłam z tego świata, gdzie piwonie przekwitły
jabłoń zrodziła owoce upragnione,
w gniazdach cicho, głosy piskląt już zamilkły -
w czas lat dziecinnych, w czas lat utraconych.
Omdlałe od żaru, jak z tęsknoty spełnienia,
kwiaty, co niosą radość trudem umęczonych,
uciekłam , gdzie wszystko co żyje szuka skrawka cienia
w czas lat dziecinnych, w czas lat zagubionych.
Pobiegłam, jak drzewo, co w moim ogrodzie
choć o gałęziach mocno pokręconych
pozwala pszczołom pomarzyć o miodzie
w czas lat dziecinnych, w czas lat wytęsknionych.
Gdy z siłą rozerwanego brzemiennego nieba
spadł deszcz w słońcu dla przyrody spragnionej,
radosny, życiodajny, jak kawałek chleba,
wróciłam z lat dziecinnych, z moich lat wyśnionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz