Stary bez co dożył już sędziwych lat,
skrywa tajemnice jak kapłan spowiednik,
w swych wspomnieniach pamięta niejedną z dat
i różnych wydarzeń do nich odpowiednich.
Skręcony w konwulsjach, niczym boa wąż,
o strukturze kory, co zachwyci Van Gogha,
niejedną tajemnicę grzechu skrywa wciąż,
co odpuścić może tylko wola Boga.
Splątany zwieszonymi linami winorośli,
jak baldachim osłaniał przed widownią poemat,
rozegrał się nocą wśród wonnych zarośli,
co stworzyła iście szekspirowski schemat.
W głębokiej dziupli niczym w matki łonie
dał stary bez bezpieczne schronienie
z całego serca szczerze zadbał o nie,
bo wierzył, że będzie to dobre wspomnienie.
Matka czekała cierpliwie na potomstwo swoje,
partner otaczał ją troskliwą opieką
śpiewał, aż urodziło się im dzieci troje,
nawet stary bez miał łzy szczęścia pod powieką.
Kiedy pod bzem przystanęłam niechcący,
serce radością niespodziankę witało,
bo słyszałam piskliwe głosy wołających
dzieci, co dopiero do życia się rwały.
A dzisiaj tam cisza trumienna zamarła,
matka niestety ich nie nakarmiła,
zabójca kot czekał nim do nich dotarła,
do gniazda, do dzieci więcej nie wróciła.
Wołały głośno, krzyk się coraz wzmagał,
bez stary zbrodni był świadkiem niechcący,
jednak zdrętwiały nie umiał pomagać,
patrzył i słuchał grobowo milczący.
Gniazdo bez matki, jak wyrzut sumienia,
zbrodniarz bez kary pozostanie w tej sprawie
i tylko martwa cisza opuszczenia.
Winien tej zbrodni nie zasiądzie na ławie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz