niedziela, 13 sierpnia 2023


    W moim małym domku, sennego miasteczka wyobraźni, każdy oddech to jedna nuta melodii, setki na minutę, tysiące na godzinę, dają melodię, która wypełnia całą przestrzeń mojej duszy... Głaszczę ją, jak się pielęgnuje coś miłego, cennego,
 Wprawia w stan półjawy, półsnu. 
   ...    Spłynęły na mnie balsamicznie kojące dwa soczyste, ciepłe spojrzenia. Uważne, głęboko ciemne, mokre, do których przytuliłam się z namaszczeniem, bezgranicznie ufnie. Taki granatowy aksamit z odcieniem fiołków. Tajemnicze , nieodgadnione, przyciągnęły moją uwagę z wzajemnością. Patrzyłam w ich nieprzeniknioną głębię i widziałam siebie.     Zadrżał.     
 Dreszcz przeszedł po jego bosko umięśnionym ciele, harmonijnie łagodnie wyrzeźbionych kształtach. Dotknął mnie, jak prąd przeszedł wzdłuż i wypełnił wszystkie moje zakamarki. 
 Byłam szczęśliwa. To moje spełnienie.
 Wtuliłam się w jego puls. Już nie chciałam z niego wyjść. Nie chciałam się zbudzić. Sen trwał.
    Objęłam siwą głowę pięknego przyjaciela, który przez otwarte okno z ciekawością dziecka zaglądał do mojego wnętrza. Wraz z nim spłynęło ciepło, które mnie rozanieliło.   W tym błogim œśnie zadrgał... podświadomy lęk. Chwilo trwaj, jesteś piękna !
 Nie przerwij się złoty śnie.
    Moje ręce przesuwały się spokojnie po aksamicie ciała, jego szyi i odbierały jego drżenia jak własne.
    Czas się zatrzymał. Błogosławiłam go, że mi dał ten dar, przywilej, łaskę. 
Byliśmy jak jedno ciało, oddychaliśmy jednym oddechem, byliśmy jedną myślą. Błagałam los, aby już nic nie zmieniał.
   Pokochałam mego przyjaciela.
 Pochylił się nisko, aż jasne fale spłynęły na jeden z brylantów i rozsypały się.
Potem potrząsnął bryzą nad czołem, wypuścił parę z nozdrzy i zarżał. 
  Słuchał, co mu szeptałam do ucha. Cicho drżał i lekko potrząsał na znak zrozumienia.
  Jak prawie każdy sen i ten  ma swoją fabułę.
 Po czułym powitaniu mój miły przyjaciel odwrócił się i z majestatem przeszedł po ogródku, penetrując kwiatki na grządkach.
 Nie żałowałam mu tych pięknych nasturcji, fiołków itp...
...Widywałam go tak co dzień, odwiedzał mnie.
 Aż przestał.
 Nie zobaczyłam go już nigdy więcej.
Tak się ułożyło w moim życiu ,że musiałam się wyprowadzić.
 Zmieniłam swoje miejsce na ziemi, ale nigdy nie zapomniałam o moim przyjacielu, bo dał mi bezinteresownie siebie.
 Tak konsekwentnie pamiętałam, że po latach wróciłam na to samo miejsce.        Szukałam mojego przyjaciela. 
 Odwiedziłam mój domek, stracił wiele.
Otworzyłam okno, spojrzałam w ogród, który porósł dzikim trawskiem. 
  Chodziłam pustymi ulicami, szukałam znajomych twarzy.
 Wołałam bezgłośnie.
  ...Odwiedziłam sąsiadów, którzy, jak się okazało, widywali mojego przyjaciela. Zachwycali się jego wyglądem. 
      Jak mi powiedzieli, po moim odjeździe pojawił się. Stukał kopytami po ulicy,
cierpliwie i długo stał za ogrodzeniem mojej posesji. Patrzył w moje okna.   Kiwał łbem, aż mu grzywa spadała na oczy.
 Rżał cicho. Głos ten niósł się smutno w długiej ulicy. 
Raz nawet przeskoczył płot i łbem tłukł w okno... 
    Ludzie widzieli to, nawet znalazł się ktośœ, kto chciał go ująć, ale nie dał się złapać na wędzidło. Po jakimś czasie zniknął. Tylko ludzie zapamiętali ten fakt.

    Bardzo chciałam dokończyć mój sen happy endem, ale niestety w tym najważniejszym momencie obudziłam się. Jeszcze odpływał, jak mgła, mój ukochany przyjaciel, do dziśœ w uszach słyszę ciche rżenie. 
 Rozwiał się na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz