Ze spokojnego oceanu wybujałej zieleni
maszt białego statku cicho się wynurza
kształt kościelnej wieży, w niej dzwon się gnieździ
biciem serca grzmi letnia burza
Idę z wysiłkiem ulicą Kościelną
co wspina w górę, jak mała Golgota
dążę do celu z wolą niezmienną
zatrzymać przez chwilę w poświęconych wrotach
Obok park dębowy, w nim dawne wspomnienie
w ruinach ukrywa pałacowe licho
zjawa przegania, snują mroczne cienie
w prastarych drzewach wiatr przesypia cicho
Dzwon na Anioł Pański wzywa nieustannie
głos jego kładzie się echem po łąkach
co ziołami zarosły, pachną zachłannie
samozwańcze drzewa odradzają w pąkach
Lasy na piaskach pełne miodnych szyszek
sklejają palce zachłannym zielarzom
przez żywiczne soki, lekarski mniszek
nim zimą o pitnym syropie zamarzą
Na lekkim wzniesieniu cmentarz przypomina
mgła wieczorna wznosząca zakrywa mogiły
za dusze modlitwy nadeszła godzina
latarenki świetliki ostro zaiskrzyły
Wszystko to razem malarza błękitem
skąpane w słońcu letniego południa
czy światła księżycem, czy śniegiem skryte
to moja mała ojczyzna przecudna
Bardzo piękny wiersz! Brawo!
OdpowiedzUsuń