niedziela, 27 sierpnia 2023

SKOWRONEK

Gdy na swym tronie niebieskim opadła

i umęczona troskami się wsparła

oczy przymknęła posmutniałe bólem

bo o to Syn Jej, co Go kocha czule

rozpięty na krzyżu dla zbawienia Świata

z miłości poświęcił swe życie dla Brata


Mijają wieki, a ludzie niepomni

do wojen, zazdrości, zdrady dalej skłonni

ślepi, że życie to jest krótka chwila

wkrótce podzielą marny los motyla

jaki bagaż postawią przed niebieskim progiem

gdy przyjdzie czas rozliczeń przed Jej Synem- Bogiem


Ręce w zadumie do modlitwy składa

z tej wysokości na Ziemię łza spada

słona i gorzka, która  przypomina

 nie można zmarnować ofiary Jej Syna


Skowronek szary, co wzlata pod niebem

niesie do Jej tronu pociechę swym śpiewem

skromny niepozorny wciąż służy u progu

wierny Pani i miły Jej Synowi Bogu

w jego małym ciałku jest siły tak wiele

z mocą wydobywa swe pogodne trele

niesie wieści różne, też wesołe z Ziemi

opowiada o ludziach, co chcą w miłość zmienić

wszystko co  otacza, dać nowinę Światu

zło dobrem zwyciężać i nieść pomoc Bratu


Zasłuchała się Matka w to dziwne śpiewanie

 w nim usłyszała o pomoc wołanie

po niebie rozsiała brylanty korony

Ziemię okryła płaszczem dla ochrony

z miłości do Syna i na ludzkie łkanie

ogłosiła Ziemi swe wieczne czuwanie 

JA WIEM

Ty wiesz tylko, że jesteś 

Tu i Teraz

wystarcza ci być szczęśliwym

bezwarunkowo

bezgranicznie

dzielić się ze mną

Ja wiem więcej

kiedyś nie będzie 

ciebie i mnie

Kto pierwszy z nas będzie

opłakiwać ?

 

UŚMIECH

Na przeciw mnie ulicami

ludzkie twarze niosą uśmiech 

Mony Lizy

mijają mnie, rozlewają ambrozję

dla duszy i ciała

Idę uniesiona na skrzydłach

lekkością bytu

 ku niebu

Zaczyn pączkuje po stokroć

Będzie chleb

Wtedy koniecznie trzeba rozdać

 napotkanym

WENA

 Na biurku śpi mój mały przyjaciel

 od serca

nad nim spod mych palców płyną słowa

na ekran

razem stanowimy nierozłączną całość

komputer, pies, ja

...i wiersz


ZWYCIĘŻĘ

 Gdy los mi stawia wciąż nowe wyzwania

surowy, staje się nieraz ciemiężcą

dopóki walczę i się nie poddaję

jestem zwycięzcą

Kiedy na mej drodze siedem gór i lasów

 rzeki stoją w poprzek, także mocno wierzę

dopóki walczę i się nie poddaję

zawsze zwyciężę

U moich ramion dwa skrzydła  Anioła

Nadzieja i Wiara są moim orężem

 dopóki walczę i się nie poddaję

zawsze zwyciężę

POWIESILI CYGANA

 Historia to smutna, bardzo niesłychana

kto inny zawinił, powiesili Cygana

Tak to ze sprawiedliwością bowiem w życiu bywa

aż Temida ze wstydu oczy swe zakrywa

Postawili Cygana przed oblicze Sędziego

za skradzioną kurę uznali winnego

Sąd Wysoki, choć sam był niewielkiego wzrostu

bez namysłu planował wydać wyrok ostry

Mało za kurę, dołożył za skradzione konie

gdyż adwokat Cygana nie spieszył w obronie

Potem znalazł paragraf za pobicie baby

chociaż nie on, ale inne zrobiły to draby

Sąd Wysoki tak bardzo rozpędził w sądzeniu

że zapomniał   całkiem w win udowodnieniu

Dodał jeszcze ciekawych kilka przestępstw rzadkich

by Cyganowi dostało się więcej do odsiadki

Sąd niespieszny kolejne już lata zalicza

Cygan areszt,  doskwiera mu krata i  prycza

kruszał  Cygan  aż zmarniał, usechł ze zgryzoty

bo Sąd skończyć sprawy wciąż nie miał ochoty   

W końcu Cygan już całkiem przez Sąd zniewolony

bo wyrok już z góry przez Sąd przesądzony

sam poprosił dla siebie najsurowszą karę

chociaż był niewinny, ponad wszelką miarę

Sąd Wysoki, chcąc jemu satysfakcję sprawić

w uzasadnieniu wyroku zaczął mowę prawić

Choć kto inny zawinił, Cygan o s ą dz o n y

Dla świętego spokoju, został p o w i e sz o n y

 Sąd  zadowolony  ze ma  sprawę z głowy

pospieszył do kawiarni, gdzie był umówiony

GDZIE SĄ CHŁOPCY Z TAMTYCH LAT

Gdzie są chłopcy z tamtych lat, gdzie są ci mężczyźni ?

Już nie zawojują świat , cóż... jak bańka pryśli

W czarnych oczach ognia żar i we włosach burzy

rozniecali dla nas czar, aby nam '' bajdurzyć''

by w objęciach rąk swych skryć i  wtulić  w to ciało

co Apollem boskim tak być dla nas zechciało

Lecz z młodości pięknych lat, jak ze starej płyty

dziś wspomnienia tamtych dat brzmią, jak piski, zgrzyty

bo żarówką świeci już włosów rzadki rządek

a z Apolla, stary miś, narzekań początek

Teraz '' piwny '' brzuszek ma i '' dobranoc'' zmysłom

ciepłe kapcie żona da, bo i zdrowie prysło

Lecz amory dalej ślą do młodej kobiety

chciało by się misiu, miodu, za późno niestety

Dziś ze świeczką szukać ich u Jasnej Anieli

Prawdę mówiąc, ech panowie, brzydko zestarzeli



GDZIE SĄ TE '' PIĘKNE I MŁODE''

Gdzie dziewczyny z tamtych lat, gdzie są te kobiety

odkrywają nowy świat, jak kosmos rakiety

Płynie we wspomnieniach dat, jak w błękitnej wodzie

ta nostalgia młodych lat w kobiecej urodzie

Z czarnych oczu bije żar, znów kuszą zdobyczą

wciąż rzucają włosów czar i głosu słodyczą

Teraz znowu jak sprzed lat, chociaż już nie młode

dalej wdzięczne niczym kwiat dbają o urodę

Wciąż aktywnie pędzą czas, także intelektualnie

ciągle zaskakują nas fizycznie , mentalnie

Dziś we wnukach  ich spełnienie, radość daje im

choć w tytule z określenia pozostało '' i ''

piątek, 18 sierpnia 2023

MIŁOSIERDZIE

W wielkim pięknym mieście przelewają się potoki ludzkich istnień

Mijają się na ulicach zabiegani

 do swych domów, zobowiązań, problemów

Zatrzymuje ich tylko  znak stopu

czerwone światło,   potem zielone

tama otwarta, fala rusza

Na twardym chodniku asfaltowej ulicy zakotwiczyła Cyganka

Rumunka, żebraczka, z dzieckiem, psem

W tym miejscu regularnie zapala się żółte światło

odzywają się ludzkie uczucia

niosą od serca coś do jedzenia

Cygance, dziecku, psu

Właśnie dostrzegła ich Pani Maria, ze łzą w oku napisała długi wiersz

przy swoim biureczku

o smutnej doli Cyganki żebraczki, dziecka, psa

MORAŁ

Niech  spełni się z bajki mądrość, którą kryje

urzeczywistni fantazji dziecięcej przesłanie

 będzie przestrogą dla wszystkich, co żyją;

na zawsze w ruch wejdą kije samobije

 nieuczciwi porządne będą brali lanie


Tam gdzie hipokryzja się czuje jak w raju

niech zawsze Pinokiom rosną długie nosy

małpy robią cyrki tylko w małpim gaju

nie kręcą kurkami, bo się sparzą wrzątkiem

a wówczas to będzie ich końca początkiem


Niech wilki przestaną chodzić w owczej skórze

by na tym ogniu upiec własną pieczeń

wbrew normalnej uczciwej naturze

udawać, w manowce prowadzić barany

bo zamiast zysków, będą lizać rany


Temida z oczu  niech opaskę zrzuci

stoi z wagą bez wstydu, nie ślepa i głucha

bo to się ze sprawiedliwością  tej bogini kłóci

gdy po omacku na szalach kładzie ludzkie losy

aż Sprawiedliwość do Boga uderza w niebiosy

MAŁY STRACH

 Na pajęczych cienkich nóżkach

w płaszczu szeleszczącym czarnym

zmierzchem po zawiłych dróżkach

idzie mały straszek marny

Ach

taki mały, blady strach

Strach się bać

małego stracha


Ma on śmiesznie wielkie oczy

dębem stoją jemu włosy

lubi chętnie się podroczyć

naśladować leśne głosy

Figlarz z niego

Ach

taki blady, mały strach


Ale kiedy w twarz mu spojrzę

powiem, fajny gość jest z ciebie

już w nim przyjaciela dojrzę

i przytuli mnie do siebie

Chociaż brzydal, serce ma

Ach

bo nie straszny z niego gach


On mi wiernie służyć może

ostrzec, gdy potrzeba taka

i doradzi i pomoże

mały, chudy strach, pokraka

RÓŻE

 Jest taki zwyczaj, gdy wpatrzeni w figurę

świętej, co pomaga wszystkim w  potrzebach

i rozpaczy, oczami wzniesionym w górę

szukają tam w nadziei choćby skrawka nieba


Kładą u stóp róże, co czerwieni barwą

niczym krew, jak miłość z bólem pomieszane

w beznadziei, z błagalnie zaniesioną skargą

gdy życie kolcami nieszczęść poorane


Święta kocha róże, co przez nią moc mają

o wstawiennictwo proszą , są jej sercu miłe

z nadzieją strapionym powstać z kolan dają

serdecznym jej wsparciem użyczają siłę


Kiedy już flakony wypełni róż morze

co jednym nadziei spełnieniem się stały

zakonnica rozdaje róże w swej pokorze

strapionym sercom, które zaufały


Poniosą je  dalej, nadzieją wezbrane

że w różach  cudowna jest moc niepojęta

bo w płatkach czerwonych prośby zapisane

które na spokój i radość zamieni dziś święta

WIARA

To nie ja cię uzdrowiłam, ale twoja wiara.

Stoję tak maleńka, jak ziarenko maku

 proszę Tę od spraw trudnych i beznadziejnych

 W Tobie moja nadzieja

Wierzę nie opuścisz

wysłuchasz

podasz rękę

pomożesz

Ściskam różę

kłuje do krwi

do bólu

łez

Wesprzyj moją nadzieję

co topnieje


MOJA LOKALNA OJCZYZNA

Ze spokojnego oceanu wybujałej zieleni

maszt białego statku cicho się wynurza

kształt kościelnej wieży, w niej dzwon się gnieździ

biciem serca grzmi  letnia burza


Idę z wysiłkiem ulicą Kościelną

co wspina w górę, jak mała Golgota

dążę do celu z wolą niezmienną

zatrzymać przez chwilę w poświęconych wrotach


Obok park dębowy, w nim dawne   wspomnienie

w ruinach ukrywa pałacowe licho

zjawa przegania, snują mroczne cienie

w  prastarych drzewach wiatr przesypia cicho


Dzwon na Anioł Pański wzywa nieustannie

głos jego kładzie się echem po łąkach

co ziołami zarosły, pachną zachłannie

samozwańcze drzewa odradzają w pąkach


Lasy na piaskach pełne miodnych szyszek

sklejają palce zachłannym zielarzom

przez  żywiczne soki, lekarski mniszek

nim zimą o pitnym syropie zamarzą


Na lekkim wzniesieniu cmentarz przypomina

mgła wieczorna wznosząca zakrywa mogiły

za dusze modlitwy nadeszła godzina

latarenki świetliki ostro zaiskrzyły


Wszystko to razem malarza błękitem

skąpane w słońcu letniego południa

czy światła księżycem,  czy śniegiem skryte

to moja mała ojczyzna przecudna

 








wtorek, 15 sierpnia 2023

W MOICH OCZACH

 Naturalność to twój atut

twoja skromność jest wywyższeniem

uśmiech daje mi chęć do życia

twoje słowa są balsamem mej duszy

bądź taki zawsze

Oto cały sens naszego życia

WAHADŁO

 Zima i lato

dzień i noc

księżyc i słońce

nie spotkają się razem

A my jak wahadło

odbijamy się od nich

wymierzając czas

ludzkiego bytu

MAGIA ŚWIĄT

 Pójdź tam i zobacz

tyle miłości naraz w tym jednym miejscu 

psich i ludzkich.

Co sprawia, że właśnie teraz tak miękną nam serca

przygarniamy je

Hipokryzja !

zapominamy ile na naszych stołach mięs zabitych

 cierpień 

NADZIEJA

 Nieugięta, choć sponiewierana w lewo, w prawo

źdźbło na wietrze

uparta nie poddaje się, nie chce umierać

Żyje zdesperowana uczepiona korzeniami

tkwi aż do bólu, nie daje się wyrwać

Nie krzyczy, patrzy spłakanymi oczami

Podnoszona znów opada z sił

 czeka... na cud

A jeśli już musi... umiera ostatnia

SENS ŻYCIA

 Sens życia

gdy nie żyjesz tylko dla siebie

czerpiesz radość, kiedy więcej dajesz

niż bierzesz

 nie oczekujesz podziękowania, zapłaty

życie to jak rzucona kula

 przelatujące ptaki

 nie zegar do nakręcania wstecz

warto je wypełnić po brzegi

miłością

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

PANTA RHEI

 W pokoju w spokoju cicho tyka zegar

nieubłaganie odmierza czas

naszego życia


Na stole

w niemodnej zapomnianej  klepsydrze

cierpliwie przesypuje piasek


Panta rhei

Może jeszcze zdążę

coś zmienić

DZIEWCZYNKA Z BAŚNI

 W zimowej bieli samotnie płacze rzucone serce

W śnieżnej pościeli mocno kołacze w żalu rozterce


Drży z chłodu, wiatr w biegu porwał okrycie

Serce na śniegu walczy o miłość i życie


Choć niebo kurtynę  w stalową szarość maluje

jeszcze żywotna iskra nadziei pulsuje


Gdy noc fioletem okrywa ziemię i w sen pogrąża

w baśni z płonącą zapałką dziewczynka zdąża


Choć ręce zmarznięte i łamią zapałki w zimowej zawiei

rozpala iskierkę, ogrzeje serce radością nadziei


ZAPOMNIENIE

 Pędzą wściekle srebrne smoki na spienionych grzywach fal

niosą poranione myśli wprost na twardy upór skał

rozrzucają pianę z pyska, rozbijają  rykiem łby

Toń zabrała w zapomnienie obraz, w którym byłeś ty


Po horyzont bezkres chłodny łączy w jedność nieba stal

lecę niczym gołębica nad wodami wspomnień w dal

znajdę gdzieś zatokę cichą i osuszę kropel łzy

ukołysze szum fal morza, chociaż to nie będziesz ty

ŚWIAT

 Na krawędzi lekkomyślny balans linoskoczka

Sztywność nóg

zawrót głowy, bezkres, krzyk 

i milczenie ?


Czy równowaga, spokojny oddech

... 

Zależy od ciebie

BEZSENNOŚĆ

Rozchwiane niepokojem literki moich myśli

kołują wokół głowy, nie dają spać

Kukułka na sprężynie przypomina o nieubłaganym czasie

Sen przygląda się w kącie z daleka, marudzi

nie chce być mym towarzyszem

Noc cierpliwie czeka aż opadną powieki

Wtedy jak balsam spokojnie położy na nich swoją dłoń

TANGO PRZEDWOJENNE

Wskrzeszony duch przeszłości

melodią przenika do skrywanych głębi

Na strunach mandolin przywołuje westchnienia

i płacze w skrzypcach

W rowkach czarnej płyty na zawsze wyryte

najpiękniejsze rozterki serc

Wyciska do łez tęsknotę za tymi

których już nie ma

Ale mamy

metafizyczny kontakt

LATARNIA MORSKA

 Samotna w pomazanej czerni

ale silna światłem

przychodzi na ratunek zbłąkanym

Podaje im rękę

prowadzi

do bezpiecznego brzegu przeznaczenia

Jedyna

na wzburzonym morzu

trwa niezwyciężona zawsze

NIMFY

Z niezbadanych głębin oceanu 

przyzywają dźwiękiem ni to płacz wołanie

tajemnicze istoty, na zgubę

Podpływają do skał na odpoczynek

Wabią urodą nadzwyczajną

w połowie kobiety, ryby

Długie wodorosty włosów oplatają

skrępowane rybim ogonem łuską, ciało

Kusi zwodniczy śpiew słodki

zimne oczy i zamiary

Mszczą się za swój los siostry syreny

niebezpiecznie uwodzą

Mało który żeglarz

jest w mocy oprzeć się  wdziękom natury

Naiwnych  sprowadzają na manowce

Na przepastnym cmentarzysku leżą statki i ludzie

Hej żeglarze, co pływacie po wodach

nie dajcie się uwieść ułudzie

Ahoj !Szukajcie bezpiecznych przystani

KINO

Dziś byłam w nowej roli, nieznanej

założono mi czarny habit, zmazano makijaż, paznokcie


Zaczesano w tył włosy, założono kornet

 ukryto przed światem

Miałam tylko  swoją twarz


Poprowadzono, jak do ślubu

do filmu

stałam się dla ludzi zakonnicą


Patrzyli z szacunkiem, zaufaniem

Magia !

Strój nie tylko zdobi człowieka

Nie widzą wnętrza

sięgają płytko

podziwiają

albo się boją


.........

Jak łatwo ich oszukać

MOJA SĄSIADKA

Idzie

w słomkowym kapeluszu

w plecaku dźwiga bagaż

 wiekowych doświadczeń 

Idzie

umalowana, w kwiecistej sukni

a nogi plączą się w walcu

Idzie

z uśmiechem

parasolka to laska! 

ręce drżą ach, to z wrażenia

Idzie

 mgła w oczach

to tylko łzy dziewczyny

ukochany bardzo się spóźnił

Idzie

Jak długo będzie czekać

aż ktoś przywróci jej nadzieję ? 

I pomoże

MALARZ I POETA

Nie do końca podobni sobie

choć jednaki los klepią

żyją w chmurach

zapatrzeni w słońce

a w księżyc nocą


Malarz tworzy co widzi

i co zobaczyć mógłby

gdy do wyobraźni sięgnie

i ją obudzi


Poeta się uczy nie wierzyć

temu co oczy pokażą

Lecz czego nie może zobaczyć

zagląda pod powierzchnię

i jej ufa

SACRUM

Zaproszona

otwartymi dłońmi

na Wielką Ucztę

wchodzę w głębię Pańskiej Świątyni


Idę po czerwonym dywanie 

do Pańskiego Stołu

gdzie czeka 

Gospodarz


Patrzą twarze zasłużonych świętych

Mój wzrok dotyka kwiatów

słuch chwyta organy

Sacrum


Witam obecnych

chciałabym być godną

więc proszę Was

o wybaczenie


Porzuciłam swoje winy

Teraz  z czystymi rękami

mogę usiąść 

MUZY

Jestem oto świadkiem

dziewięć Muz pląsa wokół Apollo


śliczna Erato

Muza z małą lirą

roztapia ludzkie serca

rzuca most na dwa brzegi

łączy


Euterpia niesie radość

która nie ma granic

jest nad podziałami

balsamem dusz

nieśmiertelnych


Kaliope, piękny głos

co klamrą spina niebo z ziemią

aby sięgnąć Olimpu

przybliża ludziom

szczęście


Polichymnia, wiele pieśni

jest lekiem na wszelkie zło

w sakralnej pieśni chóralnej

niesie ukojenie

dla grzeszników


Terpsychora radosny taniec

z lirą w dłoni

namawia do pląsów

zapomnienia się

radości


Wszystkie są szczęśliwe 

SZUKAM

Nie śmiem wchodzić

w głąb twojej duszy

ale widzę ją

rozchylam tajemniczy ogród

z ciekawością dziecka

badam wzrokiem mego '' ja''

cierpliwie szukam do skutku

tego

co mnie jeszcze

zadziwi bardziej

POMARAŃCZARKA

 Poczęstuj mnie smutna stara kobieto

z koszami pełnymi pomarańcz

Życie cię doświadczyło beznadziejnie

ale twoje pomarańcze, są soczyste, kolorowe

Ja mam tak wielkie pragnienie !

Jeśli nawet milczysz proszę

pozwól mi wziąć z twojego kosza

choć jedno małe 

słońce

LOESJE

 Pod moimi nogami kreatywny napis

dla zamyślonych, tych co nosem po ziemi

'' Którędy wychodzi się na ludzi "

Czy tędy ?

Tamto zdanie bez znaku pytającego

wybite pieczątką

na ruchomych płytkach drogi

życia

każe stanąć

i dopisać jedno

" zależy od ciebie"

BOŻY DAR

 Limuzyną na dwóch kółkach zamienioną na lektykę

przybył do mojego ogródka ktoś !

Gość


Z własnym akompaniamentem, w styranym plecaku

ułomnej postaci

udowodnił światu, nieważne, co zewnętrzne

ale co w głębi


Wydobył z wnętrza swój talent

zadrgało powietrze z wrażenia

chrapliwym głosem Luisa Amstronga

spłynęła Georgia, What Wonderful World i jeszcze...


A gdy pograł, zabrał go zmrok i zniknął

do następnego zaproszenia...

zostawiając niedosyt

JASKINIA

 Otwarta paszcza potwora

 złowieszczo ostrzega

wysuniętymi nade mną i pode mną kłami.

Zimno

Samotność

Bezradność

Jak na pożarcie oddana wobec jego gniewu

Ale on milczy.

Przeżyję

ECH, GDZIE TY CYGANIE

 Gdzie  jesteś teraz krakowski grajku, Cyganie ?

skrzypce i ty, to jedno

pewnie grasz Panu Bogu przy jego tronie

z zamkniętymi oczami


Kiedyś spotkałam cię na ulicy, kadłubek na wózku

skrzypce i ty to jedno

urodziła cię muzyka

umiłowała nad wszystko


Na Floriańskiej czas rozwiewa muzykę

 co targa duszą


Ech, gdzie ty Cyganie

co grasz z zamkniętymi oczami

a skrzypce i ty to jedno  ?

SZKLANKA PEŁNA DO POŁOWY

 Czekam

czas się nudzi ze mną

przy stoliku niedopita kawa

bez papierosa


fusy, czarna dziura

wróżą mi przyszłość

oj, niewesołą


wołam kelnera

Szklankę wody !

wypijam do połowy


Eureka !

Czas wstaje i odchodzi


Poczekaj 

razem pobiegniemy

do przodu !

DRUGA STRONA LUSTRA

 Patrzysz na mnie

i nie znasz prawdy 

o mnie

Widzisz mnie

w krzywym zwierciadle

Rozbijam ręką

 kaleczę się

ale za nim stoję

prawdziwa

Ta lepsza

SANKTUARIUM

W Zabawie nie jest wesoło

złamane młode życie

nigdy nie rozkwitło


Przy bocznym ołtarzu

w milczeniu patrzą na mnie

lilie w płomieniach świec

proszą

o wieczny odpoczynek


A ja wychodząc pytam Nieba

kolejny raz bez odpowiedzi

Dlaczego ?

KIRKUT

Zamknięty w środku żywego miasta

w codziennej obojętności

stary kirkut, pejsaty rabin z  brodą

przysiadł strzec ciszy


Pilnuje tajemnicy w kamiennych macewach

zastygłe postaci synów i córek 

Dawida i  Mojżesza

śpią snem wiecznym


Za sprawą fletu i skrzypiec

 pozwala  klezmerskim dźwiękom 

przekomarzać się nocą

 rzewnie i tęsknie

by dać upust tańczącym zjawom


Płynący korowód rozedrganych cieni

blednie z rosnącym światłem

 muzyka wsącza  w kamyki

które są dla umarłych

czym kwiaty dla żywych

niedziela, 13 sierpnia 2023


    W moim małym domku, sennego miasteczka wyobraźni, każdy oddech to jedna nuta melodii, setki na minutę, tysiące na godzinę, dają melodię, która wypełnia całą przestrzeń mojej duszy... Głaszczę ją, jak się pielęgnuje coś miłego, cennego,
 Wprawia w stan półjawy, półsnu. 
   ...    Spłynęły na mnie balsamicznie kojące dwa soczyste, ciepłe spojrzenia. Uważne, głęboko ciemne, mokre, do których przytuliłam się z namaszczeniem, bezgranicznie ufnie. Taki granatowy aksamit z odcieniem fiołków. Tajemnicze , nieodgadnione, przyciągnęły moją uwagę z wzajemnością. Patrzyłam w ich nieprzeniknioną głębię i widziałam siebie.     Zadrżał.     
 Dreszcz przeszedł po jego bosko umięśnionym ciele, harmonijnie łagodnie wyrzeźbionych kształtach. Dotknął mnie, jak prąd przeszedł wzdłuż i wypełnił wszystkie moje zakamarki. 
 Byłam szczęśliwa. To moje spełnienie.
 Wtuliłam się w jego puls. Już nie chciałam z niego wyjść. Nie chciałam się zbudzić. Sen trwał.
    Objęłam siwą głowę pięknego przyjaciela, który przez otwarte okno z ciekawością dziecka zaglądał do mojego wnętrza. Wraz z nim spłynęło ciepło, które mnie rozanieliło.   W tym błogim œśnie zadrgał... podświadomy lęk. Chwilo trwaj, jesteś piękna !
 Nie przerwij się złoty śnie.
    Moje ręce przesuwały się spokojnie po aksamicie ciała, jego szyi i odbierały jego drżenia jak własne.
    Czas się zatrzymał. Błogosławiłam go, że mi dał ten dar, przywilej, łaskę. 
Byliśmy jak jedno ciało, oddychaliśmy jednym oddechem, byliśmy jedną myślą. Błagałam los, aby już nic nie zmieniał.
   Pokochałam mego przyjaciela.
 Pochylił się nisko, aż jasne fale spłynęły na jeden z brylantów i rozsypały się.
Potem potrząsnął bryzą nad czołem, wypuścił parę z nozdrzy i zarżał. 
  Słuchał, co mu szeptałam do ucha. Cicho drżał i lekko potrząsał na znak zrozumienia.
  Jak prawie każdy sen i ten  ma swoją fabułę.
 Po czułym powitaniu mój miły przyjaciel odwrócił się i z majestatem przeszedł po ogródku, penetrując kwiatki na grządkach.
 Nie żałowałam mu tych pięknych nasturcji, fiołków itp...
...Widywałam go tak co dzień, odwiedzał mnie.
 Aż przestał.
 Nie zobaczyłam go już nigdy więcej.
Tak się ułożyło w moim życiu ,że musiałam się wyprowadzić.
 Zmieniłam swoje miejsce na ziemi, ale nigdy nie zapomniałam o moim przyjacielu, bo dał mi bezinteresownie siebie.
 Tak konsekwentnie pamiętałam, że po latach wróciłam na to samo miejsce.        Szukałam mojego przyjaciela. 
 Odwiedziłam mój domek, stracił wiele.
Otworzyłam okno, spojrzałam w ogród, który porósł dzikim trawskiem. 
  Chodziłam pustymi ulicami, szukałam znajomych twarzy.
 Wołałam bezgłośnie.
  ...Odwiedziłam sąsiadów, którzy, jak się okazało, widywali mojego przyjaciela. Zachwycali się jego wyglądem. 
      Jak mi powiedzieli, po moim odjeździe pojawił się. Stukał kopytami po ulicy,
cierpliwie i długo stał za ogrodzeniem mojej posesji. Patrzył w moje okna.   Kiwał łbem, aż mu grzywa spadała na oczy.
 Rżał cicho. Głos ten niósł się smutno w długiej ulicy. 
Raz nawet przeskoczył płot i łbem tłukł w okno... 
    Ludzie widzieli to, nawet znalazł się ktośœ, kto chciał go ująć, ale nie dał się złapać na wędzidło. Po jakimś czasie zniknął. Tylko ludzie zapamiętali ten fakt.

    Bardzo chciałam dokończyć mój sen happy endem, ale niestety w tym najważniejszym momencie obudziłam się. Jeszcze odpływał, jak mgła, mój ukochany przyjaciel, do dziśœ w uszach słyszę ciche rżenie. 
 Rozwiał się na zawsze.

HIPOKRYCI

 W  świętej cierpliwości daj mi wytrwać Panie

kiedy trzech w dyskusji gada na ekranie

gorączka polemiki wzrasta do ekstremy

 oni bełkoczą, a ja jestem niemy


Jeden drugiemu nie ustąpi na chwilę

gdzie trzech to cztery odrębne są zdania

szacunku do widzów zabrakło aż tyle

bez wstydu słuchaczom robią mózgu pranie


Potem już prywatnie, poza kamerami

mówią swojską gwarą nie do powtórzenia

zapychają w knajpie brzuchy homarami

Hipokryci !

Stawiają nas w roli jelenia

MRÓWKA

Spostrzegam świat

z perspektywy mrówki

 nie ogarniam go

powyżej mojego mrowiska.

Buduje i krząta się

żyje w schemacie

nie pojmuje, że jest coś więcej

las, pole, słońce i woda.

Dla mnie Ziemia

to cały mój świat

nie ogarniam

bezmiaru Kosmosu 

STARY GOŁĄB

 Skulony

zmarznięty

osowiały

we wgłębieniu muru

czeka na swe przeznaczenie

Nie walczy już o żaden okruch

nie pierzcha spod nóg ludzkich

Po prostu...czeka

NIE MUSZĘ

Nie muszę zazdrościć

mrówkom

pszczołom

motylom

ale mogę je... podziwiać

i

każdym z nich

 być po trochu

Aby się stać... szczęśliwą



OAZA

 Kołysze jednostajnie, powoli dostojnie

w bezkresnych oceanu piaskach, spokojnie

niczym leniwych prądów

pod nieba białym od żaru ukropie

samotnie, jak arka Noego w biblijnym potopie

armada wielbłądów


Nic nie zatrzyma, prowadzi przeznaczenie

do celu, co bliskim nadziei zbawieniem

nie fatamorganą

w ustach piasek i słońcem twarze spalone

do oazy, raju nadziei nigdy nie traconej

zdąża karawana


Przy nadludzkim wysiłku, jak statki płynące

niosą wszystkim nadzieję, choć słońce palące

doczekają nagrody

odpoczną pod palmami na skrawku zieleni

 przy studni wielbłądy i pielgrzymi strudzeni

napiją się wody

JEDNO MARZENIE

Taka refleksja mnie nachodzi

nie wiem, jak mam wyrazić w słowach

mój Boże pozwól, co Ci szkodzi

życie powtórzyć mi od nowa


Ucieka życie, ja w tym czasie

tak wiele mam do odrobienia

 zostaw, na drugi rok w tej samej klasie

daj chwilę mi na przemyślenia


Chciałam nadrobić zaległości

gdy człowiek słaby jest ułomny

krzywdził swojego   brata w złości

a  zmienić życie nie był skłonny


Z grzeszną istotą  do czynienia

masz co dziś prosi  Ciebie z ziemi

 wiele  mam spraw do naprawienia

 jeszcze dużo mogę zmienić


Ja tylko jedne mam marzenia

naprawić błędy, zmazać winy

i wiedzy  do uzupełnienia

powtórz me życie z tej przyczyny


Jak uczeń co powtarza klasę

daj Boże mi powtórzyć życie

wycieram łzę, bo z żalu czasem

spływa po mym policzku skrycie


Zatruwa mi ta myśl o świcie

mogę nie zdążyć je poprawić

szkoda, że dałeś jedno życie

jak w klasie nie chcesz mnie zostawić


Na mojej drodze jesień stoi

oglądam wstecz i wzdycham skrycie

czy zdążę wciąż mnie niepokoi

przed zimą swe odrobić życie


I znów refleksja mnie nachodzi

z uporem ją wyrażam w słowach

mój Boże pozwól, co Ci szkodzi

życie powtórzyć mi od nowa

WSPOMNIENIE

 Maluję na płótnie wyobrażni

zapach różowych floksów

jak słodki smak karmelków

z dzieciństwa


Stół w twoim pokoju

przykryty ażurowym obrusem

dźwiga pełną woń kwiatów

w rzeźbionym krysztale


Wkradam się nocą wraz z ciszą

co nie zakłóca wspomnień

i wdycham tamten

 różowy zapach  floksów

piątek, 11 sierpnia 2023

KRÓLOWE NIEBA

 Jak zgłębić, co od wieków objawione

jak zrozumieć głębi naturę

gdy z klatki wypuszczone

w swych skrzydłach szumem

miast nasycić powietrza wolnością

w przestworzach

mimo śmiertelnych trudów

wracają z godnością

wewnętrznym nakazem

własną potrzebą

drogowskazem

 by spaść na końcu

wierne ziemi

Ech, królowe nieba

WSPÓŁCZESNY PIELGRZYM

 Wyruszają nocą i dniem

w każdą życia pogodę

niosą intencje, jak paciorki różańca


Nigdy nie są samotni

wspierają podobni bracia

śpiew goi ich rany duszy i ciała


Towarzysz nieodłączny

trud, pot i uśmiech

bez łez, chyba wzruszenie 

gdy dojdą do celu


Przeliczają siły na zamiary

łatwiej  niosą nogi po asfaltowym bruku

mocni duchem

Chcieć to móc


Gdy dotrą

z ufnością złożą na ołtarzu

różaniec intencji

by spełniła się ich nadzieja

BUTY

 Hej, moje stare buty

niosą mnie w świat

idą ze mną przez życie

jak wierna żona


Wystukują takt" człap. człap"

wolno, raz szybciej

biegną ze mną do celu

są na dobre i złe


Już zdarte, wykrzywione

ze śmiechu i płaczu

zdziwione dziurami

kocham was


Nie traficie do śmietnika na starość

tak wiele dla mnie znaczycie

umyję was z kurzu

postawię na honorowym miejscu


Tu sobie odpoczniecie

będę was podziwiać

bo nie ma wierniejszego przyjaciela

jak moje stare buty i pies


FORTEPANY

Skaczą klawisze białe i czarne posłuszne palcom

rozłożonym niczym liście pędzone przez wiatr

Wydają  dźwięk zachwytu

wlewają balsamem w dusze

 co się budzą w zamkniętych powłokach

Nie na koncertowych salach panowie we frakach

 na dworcach czarodzieje klawiszy

hipnotyzują podróżnych

W walizkach  wiozą w różne strony

wesołe nutki

Pociągi będą powtarzać w rytm " boogie, woogie " 

ich niezwykłość

WRAŻLIWOŚĆ

 Najsubtelniejsze co niedopowiedziane

gdy można uruchomić wyobraźnię

 w domysłach dojść  sedna

Najciekawsze, co skryte za zasłoną

aby szukać jak dziecko 

w zabawie  chowanego

Najpiękniejsze co niedomalowane

z perspektywy pozwoli podziwiać

Najcenniejsze co niedopisane

by poluzować fantazji

 polecieć na skrzydłach pegaza

Najszlachetniejsze co niedośpiewane

w subtelnych tęsknotach wywołuje dreszcze

i wreszcie

Najcudowniejsze co nieodkryte

w słodkiej tajemnicy

przed oczami świata

...

Rozumiesz ?



DĄB

 Wrosłam w ziemię korzeniami 

wpierw wiotka, jak brzoza

teraz mocnym dębem

szumem opowiadam zielonymi konarami

i baśń życia przędę


Naginały wichry burzą lecz przetrwałam

 gdy smagały deszcze

 bo zniewolić chciały

 od korzeni moich przodków swe siły czerpałam 

co złamać nie dały


Wnukom drzewom leśnym śpiewam o  ziemi

 co pamięć zostawia

i przodkach w legendzie

nic nie złamie nas, nie zmieni

gdy duch mocny będzie


CAŁA PRAWDA

 Zaczekaj panie, daj mi powróżyć

Cyganka prawdę ci powie

niedługo będziesz w dalekiej podróży

daj pieniądz, to więcej się dowiesz

Daj miły, połóż pieniążek na dłoni

Cyganka szczęście wywróży

wiem, co cię wtedy przed złem ochroni

kto skrzywdzi i co ci nie służy

Widzę z twej dłoni, że żywot masz długi

lecz spotka ciebie choroba

połóż pieniążek raz jeden i drugi

bo to się wróżbie podoba

Odmienię wtedy twój los na życzenie

 bo pieniądz rządzi tym światem

 czeka na ciebie szczęścia spełnienie

 niedługo zostaniesz bogatym

Na palcu wkrótce ujrzysz blask krążka

i kobiet otoczysz się wiankiem

panie, tu połóż, nie żałuj pieniążka

a będziesz losu wybrankiem

Karty rozłożę. powiedzą ci prawdę

od  nieszczęść życia  odwrócą

zamienią w bogate twe życie marne

 i lepszą przyszłość wywróżą

Posłuchał Cyganki, co plotła głupoty

uwierzył jej, sypnął monety

choć dziwne losu nastąpiły sploty

to biednym pozostał, niestety.


Zaśmiała się cicho Cyganka pod nosem

bo tylko  głupiec uwierzy

nigdy nie igraj ze swoim losem 

 on w twoich rękach leży.

LIST DO PANI MARII

 Pani Mario

piszę do Szanownej Pani list z Ziemi

Myślę, że adres dobry- Niebo

Siedzi Pani zapewne przy biureczku i pisze

Bóg ma z Pani wiele pociechy

kiedy rozrzewnia się do łez

a potem deszczem zmywa nasz ziemski padół


Chcę Pani serdecznie podziękować za wrażliwość

 na naszą dolę i niedolę

miłość do wszystkiego

co polskie

ludzkie

bezradne


Od Pani czasów przeszły wichry i burze

zaświeciło nieraz słonko, zajaśniała zorza nadziei

odmieniło się, oj odmieniło

Ale donoszę Pani z bólem

problemy nie zniknęły

Znów byłabyś nam potrzebna tu na Ziemi


Pani Mario jesteś  Nieśmiertelna w swojej poezji

Zawsze Aktualna

Pozdrawiam

LALKA

 Lalko moja, mów, ja proszę

bo milczenia ja nie znoszę

chcę byś lalko przemówiła

przemów do mnie, lalo miła


Powiedz ' mama', powiedz' tata'

ja ci figli już nie spłatam

ubiorę cię w sukieneczki

i fartuszki w falbaneczki

W piękne stroje przyodzieję

powie lala ? Mam nadzieję


Lala tak jak marmur głucha

wcale pani swej nie słucha

A dlaczego ?

 bo nieżywa

lecz zrobiona, nieprawdziwa

czwartek, 10 sierpnia 2023

CHWILA

 Nigdy, ile dla mnie znaczyłaś

nie wiedziałem

miłości, z jaką ty zawsze patrzyłaś

nie znałem

ile dróg w życiu przeszłaś ze mną

nie liczyłem

do chwili

gdy cię straciłem

Czy trzeba bolesnych ran, by pojąć

co stracone

że życie jest ulotne, jak latem motyle

nie docenione

czy warto zatrzymać szczęście, co było w zasięgu

choć nie zrobiłem

by potem  żałować

że cię straciłem

środa, 9 sierpnia 2023

MIŁOŚĆ NIESPEŁNIONA

 Gdy noc przykryła mnie czapką niewidką

płaszczem osłoniła

z biciem serca biegłem na spotkanie szybko

niestety, ciebie  nie było


Nieśmiały spojrzałem , okno pustką lśniło

w nim się nie zjawiłaś

moje głupie serce z bólu się skurczyło

 wiesz, ile dla mnie znaczyłaś ?


Czarne puste okna, martwe ślepca oczy

ich otwarte ramy

serce oszalałe chce z piersi wyskoczyć

nie chcą goić się rany                                       


Dziś wiem to na pewno, nigdy nie zobaczę

w noc ciemną zniknęłaś w otchłani

moje serce mówi, że na zawsze tracę

co kocham i co mnie tak rani


Miłość niespełniona, targana  rozpaczą

 z serca  nie wyrzucę

zawołaj, bo nie wiesz, ile dla mnie znaczysz

nigdy nie za późno.... wrócę

PEJZAŻ

 W kominku słychać ognia trzask

to rozpalona miłość w nas

rozlewa ciepło w naszych sercach

Biegnie przez okno zuchwały wzrok

daleko, gdzie rozmywa mrok

zimowy pejzaż


A nam tu dobrze, u szczęścia bram

nikt nie odbierze tego nam

by grzać się w cieple tej miłości

Za oknem śnieg i nieba blask

jarzący milionami gwiazd

pejzaż radości

NIE ZWLEKAJ

 Kiedy miłość nadchodzi, nie zwlekaj

może jest przeznaczeniem, nie czekaj

przysłowiowym pięć minut w twym życiu

wykorzystaj czas, nie siedź w ukryciu


Gdy okaże się jednak, że zwiodła

nie narzekaj i nie mów, że podła

przysłowiowe pięć minut znów będzie

tej jedynej , wyśnionej szukaj wszędzie


Policz ile jest pięć minut w twym życiu

szukaj  wśród  ludzi, nie w ukryciu

na drodze przeznaczenia jest na pewno

wyjdź naprzeciw, tej prawdy to sedno

JEŚLI

 Jeśli masz pokochać, kochaj, jak najmocniej

ile żaru w tobie


Jeśli masz uciekać, uciekaj, jak najdalej

ile sił w nogach


Jeśli o coś walczysz, zawalcz do końca

ile mocy ducha


Jeśli masz cel w życiu, podążaj do skutku


Gdy cokolwiek robisz, nie rób połowicznie......

bo się nie spełni

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

MÓWIŁEŚ

 Przysłałeś mi swoje zdjęcie

a na odwrocie skreśliłeś

kilka słów :

 kocham cię, wierzę w ciebie i wiem

 osiągnę z tobą wszystko

Szukałem ciebie  długo 

a szczęście było tak blisko

Nie pragnę niczego już więcej

zostań na zawsze.


Choć wiem, że byłeś prawdziwy

już nie mam  tej fotografii..

Dziś może zrozumiesz dlaczego

Nie rozstrzygniemy winnego

Gdy czas zasypał nam drogi

i rzucił na krańce rozstai

po burzy dał spokój błogi

Przepadły z wiatrem te słowa

Już powtarzamy od nowa

w ramionach innego

ZIMOWA DZIEWCZYNA

 Naszych uczuć nieba się otwarły

Zagwieździło srebrnie

w twoich oczach

a my na moście westchnień

szukamy w płatkach śniegu

szczęśliwych wróżb


Nie odchodź zimowa dziewczyno

trwaj ze mną w zaczarowanym pejzażu

Obiecuję wywróżyć ci tej nocy

naszą miłość

w spadających gwiazdach

CAŁEGO ŻYCIA

 Tamto spojrzenie !

jak błyskawica dreszcz

już wszystko wiem !

Wystarczy jedna chwila, aby kogoś pokochać

ale całego życia, aby go zapomnieć


Twoje oczy mówią prawdę "na zawsze tylko ty "

ja już wiem !

Wystarczy jedna chwila, aby kogoś pokochać

ale całego życia, aby go zapomnieć


Potem , jak w bajce, żyli długo , szczęśliwie ?

Nie, już to wiem 

Wystarczy jedna chwila, aby piorunem porazić

ale jednak całego życia....

aby ciebie zapomnieć !

CHCIAŁAM

 Chciałam zamknąć twoją miłość w muszli moich dłoni

zatrzymać, ogrzać, ochronić

Okazała się za gorąca

paliła swym płomieniem

do bólu moje ręce i serce

Sparzyłam się

a moje dłonie już nieczułe

bez żalu dały jej odlecieć

NIEBIESKI SZLAK

 A kiedy kochany, a kiedy już nas...

choć urok świata wciąż wabi tu

umówmy się, gdy jeszcze czas

na tamto niebieskie randez- vous


Gdy jeszcze marzyć wolno nam tu

wdychać ziemskiego powietrza woń

umówmy się tam na randez- vous

nim zanurzymy w niebieską toń


A  kiedy już nam.. to może tu

zanim sakralne powiemy - tak

umówmy się na randez- vous

gdy przyjdzie popłynąć w niebieski szlak


A wtedy już tam...znów ujrzę cię

w tysiącach gwiazd, księżycach stu

gdy w rajskim ogrodzie spotkamy się

na naszym niebieskim randez -vous

JAK W PIOSENCE

Przeżyjmy to jeszcze raz

nic nie szkodzi

jeśli nawet już nie tak samo

i my nie młodzi


Zawsze jest dobry czas

choć życie poszło do przodu

coś pozostało w nas

z pragnienia i głodu


I choć już nie jest to samo

w nowych kartach wróżyć

by zmienić przekorny los

to warto powtórzyć

ŚLUB Z DYMEM

 Mieliśmy się pobrać, gdy Ciebie zabrali

Wpadli, kolbami  w drzwi uderzyli

Teraz tu cisza, jakby wszyscy spali

Widzę, jak Ciebie przy ścianie tam bili.

Tylko ślad krwi na obrusie poczerniał

i twardych butów odciski zostały.

 Za co wywlekli Cię moje kochanie ?

Nic tylko cisza.


Potem pisałeś raz do mnie z obozu

że ślub wezmiemy, że musisz powrócić

Widziałam potem, jak wsiadłeś do wozu

A ja tak chciałam się na tamtych rzucić.


Wkrótce poszedłeś do tych wielkich pieców

A ja nie miałam już siły zapłakać

Niebo sczerniało, czarny dym buchnął

Ten dym, to byłeś Ty, me kochanie

i ślub wzięliśmy...... teraz ja wdowa

HEJ, PUK, PUK

 Hej, hej, puk, puk, co tam słychać?

Jakaś cisza, ej, jest ktoś tam ?

Może wolisz sama wzdychać ?

Co ja myśleć o tym mam?


 Czy o tańcach teraz marzysz

na parkietach jasnych sal

z kimś, którego sercem darzysz

i chcesz iść na wielki bal ?


Książę gdzieś na ciebie czeka

tęsknisz, marzysz wciąż niestety

by przyjechał  i nie zwlekał

zabrał cię do swej karety


Pantofelek mu swój rzucisz

on go złapie w szybkim locie

już nie musisz tak się smucić

bo kareta stoi w złocie


A tam książę w niej już czeka

w oczach wielka miłość plonie

więc się pospiesz i  nie zwlekaj

by się splotły wasze dłonie


Tak Kopciuszku mój ty miły

nie ociągaj ani chwili

by ta bajka się spełniła

 a my miód i wino pili


I tak dalej i tak dalej

stuku, puku, dana , dana

z dzbana mi dobrego wina nalej

i weselmy się do rana

niedziela, 6 sierpnia 2023

OJCZYZNO

 Ojczyzno kochana, Matko rodzona

wydałaś  nas dzieci ze swojego łona

karmiłaś plonami, rosą poiłaś

słońcem ogrzałaś, ciszą pocieszyłaś


Matko kochana ,Ojczyzno rodzona

kiedy spokojnie odpoczniesz zmęczona ?

wiecznymi troskami o dzieci, gdy smutne

kiedy przychodzą dni próby,  dni trudne


Pragniesz ich szczęścia, jak matka prawdziwa

zdrowia, pokoju, zawsze życzliwa

chronisz je dzielnie, jak ptak swe pisklęta

o bezpieczeństwie ich zawsze pamiętasz


Szarpana wichrami losów co przychodzą

smagana łez deszczem, co bólem w nas godzą

tak bardzo dzielna, twarda , nieugięta

Matko, Ojczyzno, jesteś dla nas święta


Na naszą Matkę, niech nikt  nie odważy

podnieść w złości rękę, stoimy na straży

swą krwią i życiem potrafimy bronić

by przed śmiertelnym ciosem ją osłonić


Choć nieraz zmęczona, osłabła, nie legła

zawsze bohaterska, nigdy nie uległa

dumna miłością swych dzieci  podniosłą

co przy niej trwają, jak nadzieja wiosną


Kochamy Cię Matko, boś dla nas  jedyna

my Twoje dzieci, jak jedna rodzina

chcemy Cię wspierać i zgodą budować

 tego co dajesz życiem nie zmarnować

PAMIĘĆ

 Szare mundury porwał wiatr historii

Tchnął wielką nadzieję., jak w skrzydła husarii 

dumnie powiały sztandary Viktorii

gdy wolność Ojczyźnie swej ofiarowali


Trąbka zagrała, by wezwać do boju

legiony polskie ruszyły ze śpiewem

Ojczyźnie naszej wolność przynieść w znoju

co krwią się znaczy, uporem i gniewem


Poszli ochoczo, historia  pamięta

bo żołnierskiego życia nie szczędzili

o niepodległość, co dla nich jest święta

W pamięci pokoleń przekaz zostawili


Wolność to owoc, co dojrzał na drzewie

którego nie złamie, o mocnych korzeniach

w zrywach powstańczych, tradycji i śpiewie

trwa  w pokoleniach




ZIMA

 Wiosna, lato przyszły zimą, zamiast śniegu rośnie trawa

Już o sankach nikt nie myśli, to na kpinę wręcz zakrawa !

Słońce świeci, kwitną kwiatki, cóż pomyśleć o tym mamy ?

Zimo wracaj, bo jest grudzień, my się na to nie zgadzamy !


Kiedy stoki są bez śniegu, jak na nartach poszusować ?

Sanki nudzą się i łyżwy trzeba gdzieś do kąta schować.

Z czego tu bałwana lepić, albo rzucać się kulkami ?

Nie ma  śniegu, nie ma śmiechu, aż się płakać chce czasami.


 Gdzie karnawał, gdzie zabawy, jak ten nowy rok przyjmować ?

Czy już nie da się nic zmienić i za zimą nie żałować ?

Kiedy my tu narzekamy, w innych miejscach świata- zima

sroga jest, bo mówią ludzie, że się właśnie zmienia klimat.


A ja myślę, że ta zima jednak znowu  tu przybieży

Sypnie śniegiem, dmuchnie chłodem, las  i  pole znów ośnieży  

Mróz zaciśnie, jak w obcęgach, skuje lodem ziemię całą

Nikt nie będzie już narzekać, że tej zimy było mało.


ŚWIETLIKI

 Cichutko gasną nocne świetliki

znikają bez hałasu nagle

i nikt nie wie gdzie


Maleńkie latarenki ruchliwe nocą

o świcie zapadają

w nicość


Ubywa wokół nas

nawet nie zdążymy

się z nimi pożegnać

SUSZA

Odezwały się w powietrzu głucho

dzwony na Anioł Pański  

w żarze z pieca hutniczego

wołają niebo o deszcz


Zastygły w ciszy drzewa

skazane na bezsilność

jeszcze krążą w nich życiodajne soki

Wody, wody


Marnieją piwonie i lilie

kolory zamieniają na żałobne

w żebraczych łachmanach

pragną tylko przetrwać


O wszechmogące Słońce

dobroczynne i równo niszczące

życiodajne i palące

Ziemia woła o umiar

Litości, litości          

MIEJSKIE DZIAŁKI

 Małe wysepki szczęścia

oazy betonowych metropolii

bronią się przed hałasem

kurzem, spalinami


Inny świat i wymiar czasu

pozwalają zapomnieć o kosztach

dnia codziennego


Jeszcze pachną skoszoną trawą

jeszcze się cieszą gwizdem szpaka

jeszcze...


Ciekawskie domy

wyrosłe jak grzyby po deszczu

zaglądają nachalnie

 mnogością szklanych oczu

w głąb ich duszy


Zazdrośnie ściskają

kradną każdą piędź ziemi

i tlen


Czy zielone wysepki się obronią?

Czy połkną je

betonowe potwory 



LATO W MIEŚCIE

 Dzień się obudził z małym bólem głowy

spojrzał w niebo

 zapowiadało letni upał


Przetarł oczy zaspane, w które zajrzało słońce

przejrzał się w Wiśle

jeszcze rześki  wiatr przygładził włosy


Przywitał go hałas powszedni

wyspane gołębie czekają na śniadanie

a psy na spacer

wyprowadziły swych właścicieli


Pieszo, na rowerach

kolorowi ludzie zmierzają do swych celów

aby skryć się przed upałem

nim zapanuje w mieście

UPAŁ

                         


Lato

nie znoszę upałów !

Spalasz żarem miłości

 bez litości


Błagam !

opanuj się

Daj odetchnąć zmęczonym

spragnionym


Gorączka spopiela

odbiera radość bycia z tobą

na nowo


Brak ci umiaru !

niszczysz wszystko wokoło

Uciekam przed  tobą 

w chłód


DLA MARII

                                 


Zanoszę Ci dary lata uśmiechnięte , pyzate

z sadów

miodem słonecznym okraszone

soczyste


Układam dla Ciebie wianki z kolorowych pól, łąk

ziołami bogato pachnące


Zanoszę śpiew ptactwa z lasów, co chórem modli się

do Matki Ziemi i Nieba


Składam w Twoje ręce te dorodne bogactwa Natury

Niech zmienią się w różaniec

dla Ciebie

ZIOŁA Z MEGO OGRÓDKA

                                  


Miododajne oregano

istny raj dla pszczół i motyli

kusi na ucztę

do swych stołów


Ruch i gwar

widać jak wiele radości

sprawia wymiatanie nektaru

z pańskich kielichów


Sok melisy między palcami

zostawia odświeżającą

woń cytryny


Zrywam listki mięty

i zabarwiam smakiem wodę

co niesie orzeźwienie

spragnionym


Dotykam główek lawendy

co rozsiewa kojący nastrój

tego wieczoru


Mili goście

zapraszam


 




W OGRODZIE

                       


Robiłam ci moja mała córeczko

sznur żywicznych korali

przychodziłyśmy do ogrodu

po łzy okaleczonych wiśni


Stały naznaczone starością

poskręcane garbate

zatopione w morzu bursztynowych łez

a swą gorycz wlewały

w małe czarne owoce


Ale strojne w sznury żywicznych kropel

pozwalały sobie i nam na zabawę

 nie broniły

wiedziały, że ich łzy kiedyś spłoną 

w ogniu


Byłam wtedy młoda

dziś wiem, że powinnam

jak one kiedyś 

być bardziej szczodra

LISTOPAD

                               


Zachmurzył czoło

wzniósł wiatrem ramiona

załamał drzewami ręce

zapłakał deszczem


Smutny, powoli

zatrzasnął drzwi

przytulił się do kota

i z książką w ręce

przysnął w ciepłym kątku



             WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH


Święci grzesznicy nawróceni

podobni do nas

popatrzcie łaskawie

wysłuchajcie

biednych wędrowców


Wesprzyjcie kroplą łaski

nas spragnionych

polećcie życzliwie

 opiece

pielgrzymujących



             DZIEŃ ZADUSZNY


Pogodzeni, bez łez, już spokojni

zapalamy znicze pojednania

dla solidarności z Wami

czuwamy

Witamy z przeszłością

rozmawiamy bez słów, cisza

w świątyni zadumania.

Już zgasła świeca

W białej szacie  dym unosi duszę

 nie moją

JESIENNE WSPOMNIENIA

                                     


Tonę w kolorowym dywanie wspomnień

już opadłych wydarzeń

z przeszłości


Szeleszczą w uszach, jak mantry

spinają klamrą moje serce

wyciskają słodki ból


Wołają, już nie zawrócisz

jesteś, tam cię nie ma

szkoda


Przewrotny czas bawi się mną

przepływa w jedna stronę

 jak jesienne chmury

MELANCHOLIA

                                     


Jeszcze nie jesienna, ale już przyszła

nie wiem wcale po co

Susz polnych ziół niesie, kładzie się na duszy

zasypia ochoczo


Jeszcze skraj lata, ale już tak mocno słońce nie całuje

Na nici pajęczej, jak firanka w oknie

melancholia  snuje


Już zieleń dojrzała, kwiaty przekwitają

 jak przemijanie

Żegnać nam przychodzi czas, który nie wróci

czekać, co się stanie

WIOSNA W LESIE

                              


Żywiczny zapach natchnionej przyrody

co lekką ręką prowadzi do lasu

zagęszcza rzeżkość rannego oddechu

daje uczucie błogiego spełnienia


Raczy deserem poziomek i malin

spragnionym ustom podaje tę słodycz

pozwala czerpać ją niczym z nektaru

 co spływa miodnym bursztynem po korze


Barwi fioletem ukryte jagody

patyną stroi brodatych mchów dywan

maluje żuczkom pancerze brokatem

co skrzą wesoło płomieniem szmaragdu


Ciszę niesie co między drzewami

 jak pajęczyna zawisła w gałęziach

że tylko słychać trącane o struny

zdolne muzycznie swawolne owady

 

I ranną porą wysysa łzy rosy

co rozrzucone jak perły się mienią

zdobi na liściach różańcem korali

ustami ciszy odmawia modlitwę


To daje drzewom wilgotność oparną

ogrzewa ciepłem swych ramion miłośnie

co od promieni się słońca wywodzą

 które jej pierwsze dało zaproszenie

... na wstęp do lasu

PROMIENIE

                                     



Wylały się złotem na dachy

zaplątały w gałęziach drzew

scałowały perły

na błyszczących liściach


Spadły na mokre chodniki

zalśniły w kałużach diamentem

i odbiły  jak w lustrach

twarzach co przetarły oczy


Ogrzały zmarznięte gołębie 

i dały kryształowy oddech

wstającemu miastu

aż chce się żyć


KWIECIEŃ

                           



Jeszcze kaprysi i chowa się za matką zimą

a już wesoło psoci

bawi się z nami w prima aprilis

i gra nam na nosie


Rozerwie naburmuszone chmury

i poleje na łeb na szyję

jak z cebra

śmigusowym deszczykiem

rozpruje śnieżną pierzynkę

ku swej uciesze

złapie słońce za warkocze

i poturla daleko po niebie


Zauroczy w ślicznej pannie

co maluje wszystko na zielono

aż  zaśmieją się radością oczy

domów

niezapominajek

bratków


Z martwych wstanie to co obumarło

i da nowe życie

Maj poda rękę bratu

i w asyście słońca

poprowadzi wiosnę

do ślubu ku latu

JAŚMINY

                


Niech no tylko zakwitną jaśminy

świat  w zapachach skąpany

oszaleje

z tej właśnie prostej przyczyny

będziesz we mnie znów zakochany

mam nadzieję


Niech no tylko zakwitną jaśminy

obłoków biel spadnie na drzewa

z deszczem

to nie będzie w tym naszej winy

gdy świat cały zaśpiewa

dreszczem


Niech no tylko zakwitną jaśminy

i przyprawią o zawrót głowy

nas odurzą

to na miłość wiosennej dziewczyny

 świat będzie  gotowy

 burzą